Przyjaciel

Któregoś ranka pod moją pracą zastałam pieska.
Nie był już małym, młodym jamnikiem, lecz całkiem dorosłym psem podróżnikiem.
Ktoś go zostawił, porzucił raczej nie oglądając się za siebie.
Psiak bał się bardzo wszystkiego wokół, najbardziej ludzi, co dziwne nie jest.
Ale skumplował się z innym pieskiem i dwóch ich było w tej biedzie.
Jamniś karzełek na krótkich łapkach i wilczkowaty smukły jegomość.
Zimą siedzieli razem na skarpie pługiem ze śniegu zrobionej.
Patrzyli obaj na mknące auta po drodze tuż pod ich nosem.
 
Grzali się wzajem, jedli na spółkę aż przyszły ciepłe dni wiosny.
Jamniś przekonał się, że nie wszystkie ludki to tylko jędze i czorty.
Pokochał naszą Małgosię tak bardzo,  że chciał z nią wsiadać do auta.
I choć ta miłość nie była próżna, Małgosia nie mogła go z sobą zabrać.
Każdego ranka czekał wiec na nią, a później żegnał po pracy.
 
Aż dnia pewnego pękła sielanka, bo Jamniś zniknął spod firmy.
Pojawił się nagle w stanie okrutnym, zraniony, spuchnięty, cierpiący.
Na szczęście mogłam mu pomóc, dzięki znajomym z TOZ-u.
Uratowany został nasz mały i za czas jakiś zgłosił się domek.
Cudna rodzina spod Sandomierza dała mu szczęście na lata.
 
I choć dokonał żywota swego, to w sercach naszych pozostał.
Jamniś nasz słodki, co z wilczkiem siedział na skarpie pod naszym oknem.
 
 
 
Autor: Monika Glińska 17.07.2019.

Komentarze

  1. Piękna historia. Dzięki, że dzielisz się z nami swoimi wspomnieniami i myślami. Powodzenia! Agnieszka

    OdpowiedzUsuń
  2. Serce... wystarczy je otworzyć na świat, a ten stanie się lepszym... a i nam lepiej będzie... wystarczy otworzyć...

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Malinowa niechęć

Myśli

Komarowa miłość