Posty

Wyświetlanie postów z październik, 2019

Cierpienie

Obraz
Człowiekowi zdaje się, że mu wszystko wolno Barbarzyństwo nazywa postępem Za nic ma cierpienie, ból, błaganie o życia ochronę Zawsze znajdzie się idea, dla której jest warto Zabić, okaleczyć, wypatroszyć żywcem Żeby tylko poznać sedno Ale czy na pewno nie ma innych metod Czy najprościej wziąć słabszego I się nad nim znęcać I płyną miliardy do kieszeni wielu Tylko czy na pewno chcesz się kąpać w żelu, który spływa krwią niewinnych Czy spokojnie chcesz zajadać ulubione czipsy Przesiąknięte skowytami cierpienia i bólu Czy ten kremik, który ma usunąć zmarszczki musiał najpierw zmaltretować aby później zabić Po jaką cholerę, do jasnej kurwy nędzy Testujemy żarcie dla nas na zwierzętach? Bo konserwant może szkodzić? Bo barwnik chujowy? Zamiast chemii, którą łykasz wybierz swoje zdrowie. Pomyśl co wybierasz, co możesz ominąć, upiecz ciasto w domu, nie jedz batonika Który żeby powstać zabił setki zwierząt Zarówno tych w dżungli, jak i zamęczonych przez "uczonych" B

Toksyczność

Obraz
Kiedy spotkasz w życiu gnojka, który kocha bycie z Tobą, bo mu dobrze, bo wygodnie, ale chroni tylko swoje dupsko Wyrwij się z zastawionych sideł Wyrwij się z potrzasku Bo Ty tylko jesteś po to Aby dawać dobro Owszem on Ci powie, żeś najlepsza przecudowna, najkochańsza Ale strzeż się, bo gdy coś nie pójdzie już po jego myśli Będziesz szmatą, tanią kurwą, śmieciem nie zasługującym na nic Będziesz na huśtawce uczuć, czasem patrząc tuż pod nogi znajdziesz gdzieś w kałuży skrawek nieba Ale w końcu zadrzesz głowę w górę, strzepniesz pył ze swoich ramion I odetchniesz i zapomnisz o tym kto Cię gnębił Kto chciał niby stróżem Twoim być na każdą chwilę Ale prawda była inna, chciał móc tylko być manipulatorem, kontrolerem Twoim I pamiętaj zawsze o tym, że toksyczny człowiek Mistrzem ściemy jest nieziemskim Ale zawsze zgnębi. Autor: Monika Glińska 12.10.2019 Zdjęcie: Monika Glińska 06.10.2019.

Wolność

Obraz
Kiedy każesz mi coś zrobić Chcesz narzucać swoją wolę Rodzisz we mnie bunt straszliwy Myśli w typie: ja pierdolę! Nigdy w życiu się nie złamię Nie dam smyczy mi zarzucić Jestem wolnym ptakiem, który Co dnia pokonuje chmury By zobaczyć co tam w dole Dzieje się dobrego Bo, że w górze jest najlepiej To nic nadzwyczajnego Tam nie sięga słowo ludzkie Które rani, które łaje Tam nie znajdziesz przebierańców Którzy wilkiem w owczej skórze Są na co dzień i od święta Co to ciągną za postronki ludzkich istnień Nie ma opcji żeby inni mogli rządzić moim życiem Jestem harda, jestem krnąbrna  I tak bardzo kocham wolność  Słowa, myśli muszą płynąć zgodnie z mym serduchem I pamiętaj jedno jeszcze, że potańczyć lubię Ale tylko w rytm muzyki, którą sama czuję Autor: Monika Glińska 12.10.2019 Rysunek: Monika Glińska 12.10.2019

Walcz

Obraz
Całkiem dobrze Ci wychodzi Odgradzanie świata murem Jest wysoki, nawet bardzo Sięga po ostatnią chmurę Tylko powiedz mi człowiecze Czy Ci dobrze w takiej klatce Czy samotność nie doskwiera Jak kamyczek w bucie Czasem nawet jej nie widzisz Bo zajęty jesteś Dokładaniem milionowej cegły Ale kiedy już w zapale swoim Dotrzesz  aż do niebios bram To czy nagle nie zapragniesz wyjść na zewnątrz Może jednak się okazać Że strach Cię zapędził w górę Że leciałeś jak na skrzydłach Zamiast wspinać się powoli Że drabiny, ani schodów  ze sobą nie wziąłeś I zostaniesz sam na wieki Bo drzwi też zamurowałeś Hej człowiecze Wiem że bywa czasem ciężko i pod górę Wiem, że czasem boli tak, że chce się umrzeć Ale jedną prośbę mam do Ciebie Nie poddawaj się Przecież nigdy nie wiesz Co wydarzy się w Twym życiu Kogo spotkasz na swej drodze Walcz i podnoś się Mój Drogi Bo choć zbijasz wciąż kolana To upadek tak nie boli Gdy się goi rana Gdy podnosisz hardo głowę Gdy pomimo strachu

Rozczarowania smak

Obraz
Miłość to cudowny stan Gdy jest dobra, trwała, szczera Kiedy zaś uczucia przesłaniają prawdę I zaczyna się przymykanie oczu Bo tak trudno jest uwierzyć Że ktoś kogo kochasz jest pijawką Musisz się obudzić Musisz znaleźć siłę By pomimo strachu, bólu i tęsknoty Wyrwać się z zastawionych sideł Na Twe serce, rozum, duszę By zawalczyć o szacunek do siebie samego Bo choć otrzymałeś coś wartościowego To już zapłaciłeś cenę wielokrotnie wyższą Poza materialną, to emocjonalną Zagubiona wiara, zaufanie w gruzach Życie w obiecankach - to aż nadto Uwierz Owszem będzie ciężko, będziesz płakać nie raz Będziesz chciał zadzwonić, zapytać co teraz Możesz być gotowy na kolejną obietnicę Że się coś poprawi, że już tak nie będzie Tylko weź przypomnij sobie ile razy tak już było I przestań się łudzić niczym hazardzista Który  jak w kasynie znów obstawia wierząc, że mu dadzą wygrać i zgarnąć fortunę Miłość której pragniesz ma nieść Cię na skrzydłach A nie je podcinać, byś zaczął pik

Pokrewieństwo

Obraz
Dawno temu w starym lesie Mieszkał Anzelm Strasznie dziki Biegał, szczekał, ganiał wszystkich Ale w końcu poznał Hanię i się w niej zakochał Piękna była i spokojna Dobra i łagodna Anzelm kochał ją ogromnie Miał z nią dom i rodzinę Rosły dzieci, wnuki jego I mijały lata Część potomków zbójowała Była dzika, ciągle w pędzie To ci którzy po Anzelmie Otrzymali w spadku geny Inni zaś niczym Haneczka Spokojniutkie, grzeczne, miłe Lecz po całych latach długich Każdy poszedł w swoją stronę Dzikie wnuki las wybrały Wolność, którą pokochały I wilkami się nazwały Te grzeczniejsze poszukały innych Kórzy tak jak oni Chcą żyć stadnie lecz spokojnie I wybrały sobie ludzi Psy, bo oni mowa przecież, to kuzyni wilków wprawdzie Ale one w przeciwieństwie Chcą być z nami i nas bronić Przed smutkami i przed światem Gdy go mamy dosyć Ciepłą sierścią wtulać się w nas Mokrym noskiem trącać I choć Anzelm nie przewidział, co się stanie z jego stadem To ogromnie mu dziękujmy Że n

Prośba

Obraz
Hej Człowieku Dobry, miły Co dostrzegasz ból i rozpacz Pozwól mi bym choć przez chwilę Nie mókł na tym zimnym deszczu Na tym wietrze co gałęzie drzew wygina Co to miota całym światem Liście w świat porywa Choć mnie nie znasz Nie utulisz Pomyśl o mnie, skąd się wziąłem Miałem kiedyś ciepły dom I rodzinę ludzką Bardzo dobrze było mi na co dzień Aż nastąpił ten W którym pan mój ukochany Zabrał mnie ze sobą Moja czujność spała mocno Bo wycieczki często robił I otworzył drzwi od auta Tuż przy leśnej drodze Było piękne słońce - bajka Ja pobiegłem w zieleń trawy Ale nagle usłyszałem pisk samochodowych opon I tak biegłem za nim, póki sił starczyło Ale zniknął za zakrętem Nie wiedziałem co się stało Teraz już pojąłem, że to coś strasznego I tak czekam tu w nadziei Że przypomni sobie o mnie I przyjedzie i zabierze Siedzę tu w oczekiwaniu Ale serce krwawi Bo strach, zimno, głód To są moje sprawy, które przygniatają mnie tak mocno Że się raczej nie podniosę Chyb